Z miłości i pasji…
Fundacja im. Ignacego Ponsetiego zrodziła się z miłości i pasji do wrodzonej stopy końsko-szpotawej naszego syna i do metody Ponsetiego. To on i jego historia jest przyczyną powołania naszej Fundacji.
Gdy urodził się Stanisław, zaskoczył nas swoją małą, zakrzywioną stopą. Nie wiedzieliśmy wcześniej, że właśnie taka wada go dotknie. Zmieszanie personelu medycznego jeszcze na sali porodowej wprowadziło w nas pierwszy dysonans. Wertując Internet wzdłuż i wszerz, natykaliśmy się na wiele sprzecznych informacji. Niektóre z nich nie napawały nadzieją i były naprawdę niedorzeczne, wszystko się wzajemnie wykluczało. W ostateczności, przez 9 miesięcy leczenia Stasia w jednym z rekomendowanych podwarszawskich ośrodków ortopedycznych, tych dysonansów zebrała się cała gama. Kiedy odkryliśmy, że w naszym leczeniu następuje szereg błędów i stopa nadal nie wygląda dobrze, a wręcz odwrotnie – jest coraz gorzej – coś w nas pękło. Zdecydowaliśmy się zmienić kierunek leczenia, wybierając się poza granice Polski – do Wiednia – do wykwalifikowanego i certyfikowanego lekarza.
Wraz z ponownym leczeniem stopy naszego syna, poznawaliśmy jednocześnie lepiej wadę i metodę leczenia, która jest „złotym standardem”. Metoda Ponsetiego w wykonaniu lekarza w Wiedniu wyglądała zdecydowanie inaczej aniżeli ta, z którą spotkaliśmy się w Polsce.
Każde nasze pytanie otrzymało odpowiedź.
Każda nasza wątpliwość została rozwiana.
Każda nasza ciekawość została zaspokojona.
Niestety, szybko okazało się, że dzieci takich, jak Staś jest więcej i większość z nich również jest leczona słabo. To w tamtym czasie zapadła decyzja, że to trzeba zmienić.
Decyzja o powołaniu Fundacji zrodziła się w nas szybko, ale potrzebowała czasu, by rzeczywiście dojrzeć i oblec się w kształt. Stworzyliśmy dwie inicjatywy oddolne dla rodziców, by móc im pomagać i jednocześnie dojrzewać w naszej decyzji dotyczącej założenia fundacji. Można rzec, że wraz ze zmianą inicjatyw, coraz silniej rosło w nas przekonanie, że Fundacja jest konieczna. Że to po prostu „trzeba zrobić”.
Jesteśmy we właściwym miejscu, choć ta wędrówka trwała niemalże 4 lata od pomysłu do realizacji.